Jak co roku obchodziliśmy Dzień Edukacji Narodowej. Szczególnie
uroczyście na Targówku, gdzie Urząd Dzielnicy zorganizował wspaniałą
wystawę obrazów i rękodzieła, autorstwa nauczycieli z Targówka, ludzi –
co potwierdzam – wielce utalentowanych i kreatywnych. Wszędzie natomiast były przemówienia, kwiaty, dyplomy, awanse zawodowe i nagrody dla naszych pedagogów.
I
słusznie, tak powinno być, bo zawód nauczycielski to zawód wyjątkowy.
Już od czasów Sokratesa i wcześniejszych wiadomo, że gdyby nie ci,
którzy nie tylko posiedli wiedzę, ale także zechcieli ją przekazywać
innym – do dziś biegalibyśmy z dzidą po lasach w pogoni za zwierzyną.
Niektórzy wprawdzie twierdzą, że chętnie by do tych czasów wrócili, ale
gdy sami udają się do lasu, nigdy nie zapomną wziąć ze sobą telefonu
komórkowego. Dlatego nauczycielom należą się wyrazy uznania i szacunku, a kto tego nie rozumie, ten chyba nigdy do szkoły nie chodził!
I
właściwie na tym mógłbym ten felieton zakończyć, gdyby nie… no właśnie,
gdyby nie to, że są u nas ludzie – i to bardzo prominentni – którzy to
święto obchodzą na swój, bardzo oryginalny sposób.
Pierwsza grupa to dziennikarze i ekonomiści, dla których nauczyciele są leniwi, niekompetentni, a na dodatek roszczeniowi.
Zdaniem
tych krytyków nauczyciele są coraz gorsi. Jednocześnie badania
umiejętności 15-latków, przeprowadzone w 30 wysokorozwiniętych krajach
OECD, tzw. PISA, pokazują, że nasi uczniowie wypadają nieźle i coraz
lepiej. Z tego wynika, że coraz gorsi nauczyciele potrafią wykształcić
coraz lepszych uczniów – oto cud na miarę światową! Dlatego tym
dziennikarzom i ekonomistom już dziękujemy.
Druga grupa, to
samorządowcy. Na szczęście nie wszyscy, ale niestety wielu z nich na
swoich konwentyklach domaga się nieograniczonego prawa do przekazywania
szkół w prywatne ręce (dla niepoznaki zwane stowarzyszeniami) oraz do
likwidacji Karty Nauczyciela. Pozbędą się w ten sposób odpowiedzialności
za poziom edukacji na swoim terenie i zaoszczędzą pieniądze, które będą
mogli wydać na drogę albo na park wodny. Im także już dziękujemy.
I
wreszcie trzecia grupa to ci politycy, dla których szkoła to coś w
rodzaju przedsiębiorstwa. Maleje popyt (liczba uczniów), to trzeba
zmniejszyć produkcję (zamknąć szkoły i zwolnić nauczycieli). Likwiduje
się więc szkoły i redukuje zatrudnienie. Jakoś nikomu nie przychodzi do
głowy, że niż demograficzny to unikalna szansa na zmniejszenie
liczebności klas i poprawienie tym samym jakości nauczania. Ci sami
politycy rano chętnie gaworzą o gospodarce opartej na wiedzy, a już
wieczorem aprobują zmniejszanie środków na edukację.
Nauczycielom
należą się w dniu ich święta wszelkie hołdy i honory. Z wdzięcznością
przyjmują kwiaty i dyplomy, ale największym prezentem dla nich (i dla
nas) byłoby, gdyby wszyscy opisani wyżej „uzdrowiciele” oświaty udali
się na dłuższy urlop. Dla poratowania zdrowia.
Marek Borowski
Senator warszawsko-PRASKI
źródło: gazetaecho.pl