czwartek, 29 stycznia 2015

MIESZKANIEC: Tak się fajnie dobraliśmy

W natłoku złych wiadomości, którymi bombardują nas media, przyjemnie usłyszeć, że gdzieś coś się udaje, ludzie się ze sobą dogadują i robią razem coś pożytecznego.
Miło mi poinformować, że zdarzyło się to na Pradze Północ. Półtora roku temu kilkanaście tutejszych organizacji pozarządowych i instytucji społecznych zajmujących się dziećmi i młodzieżą postanowiło połączyć siły i stworzyć wspólnyprojekt – lokalny system wsparcia oraz wejść z nim do szkół. Początki Konsorcjum BAZA (Baza Akcji Zintegrowanej Animacji), bo taką nazwę przyjęli, były trudne. Wcześniej bezpardonowo rywalizowali o pieniądze z budżetu miasta robiąc podobne albo te same rzeczy, trochę więc trwało zanim przełamali wzajemną niechęć i nieufność. Niełatwo było też przekonać do współpracy nauczycieli i dyrektorów szkół. Ci ostatni podchodzili do nich, co dziś sami przyznają, jak pies do jeża. W końcu, pierwszy raz w historii, zaczęli realizować coś wspólnie nie na papierze i nie od przypadku do przypadku, ale faktycznie, w sposób planowy i skoordynowany. Dzięki temu nie dublują się, lecz uzupełniają, wsparcie jest bardziej skuteczne i korzysta z różnych jego form ̶ za te same pieniądze ̶ dwa razy więcej dzieci i młodzieży niż dawniej.
W sumie ponad 900 młodych ludzi w wieku od 7 do 18 lat. BAZA działa na ulicy, w szkołach, w placówkach wsparcia dziennego, w klubach młodzieżowych. Jednym z głównych celów jest wyrównywanie szans edukacyjnych uczniów, nacisk został więc położony na odrabianie lekcji, w czym pomagają przeszkoleni wolontariusze oraz na korepetycje, indywidualne lub grupowe, które mają charakter ogólny, albo specjalistyczny, z wybranego przedmiotu. W szkołach uczestniczących w projekcie odbywają się różnego rodzaju warsztaty wspierające uczenie się, są dni poświęcone kulturze, interaktywne spektakle teatru edukacyjnego. Wreszcie coś, do czego przywiązuje się szczególna wagę – raz na miesiąc odbywają się spotkania interdyscyplinarne mające na celu stworzenie programu rozwoju indywidualnego poszczególnych uczniów. Drugim obszarem działania BAZY jest zagospodarowywanie czasu wolnego. Można uczyć się tańca, gry na instrumentach, gotowania, nakręcić film albo teledysk, spróbować sił na scenie teatralnej, iść z opiekunem do kina, parku, na basen, kręgle, pizzę, pojechać na wycieczkę, rajd rowerowy, wziąć udział w ozdabianiu miejsca swego zamieszkania – podwórka, klatki schodowej, albo zajęciach sportowych. Po jakimś czasie, gdy o BAZ-ie było już nieco wiadomo, zaczęły się do niej zgłaszać organizacje, instytucje i prywatne osoby z ofertą współpracy i pomocy w tych przedsięwzięciach. Niektóre nawiązane w ten sposób kontakty są trochę zaskakujące. Np. podopieczni Armii Zbawienia współpracują z klubem bokserskim Fenix. Zaczęło się od zaproszenia dzieci na zajęcia próbne. Pojechali 15-osobową grupą, dziś regularnie przychodzą, a niektórzy niedługo wystartują w zawodach. BAZA ma też ofertę dla rodziców, którzy nie radzą sobie z wychowaniem swoich dzieci. Czy jest w tej beczce miodu łyżka dziegciu? Niestety, jest. Otóż projekt BAZA formalnie już się zakończył, a półtora roku to za mało, by coś w widoczny sposób na trwale zmienić, zwłaszcza w dziedzinie edukacji i wychowania. Potrzebna jest dalsza praca, z perspektywą co najmniej do 2020 r. Tymczasem nie jest jasne, czy i w jakim zakresie projekt będzie kontynuowany, nie wiadomo, czy Urząd Miasta, który był jego promotorem, będzie go nadal współfi nansował i czy nowe władze dzielnicy będą nim zainteresowane. Przedstawiciele organizacji zrzeszonych w Bazie zapewniają, że nie będą czekali na pieniądze z Ratusza, żeby dalej współpracować („Tak się fajnie dobraliśmy…”) i robić swoje. To, jaka będzie skala i efektywność tego działania zależy jednak w dużej mierze od pieniędzy.

Marek Borowski
Senator warszawsko - PRASKI
źródło: www.Mieszkaniec.pl

czwartek, 15 stycznia 2015

MIESZKANIEC: Pogrzeb, a znajdziesz pieniądze

Właśnie przetoczyła się przez Senat debata budżetowa i po raz kolejny opozycja (nie mówię jaka, bo od lat 25-ciu każda opozycja mówi to samo) zarzuciła rządowi, że bezlitośnie obcina niezbędne wydatki na ważne cele społeczne. Rząd rutynowo zapytał: „A skąd wziąć? Czy opozycja zgadza
się na podwyżkę podatków?” Na to opozycja również rutynowo odpowiedziała: „Wystarczy znieść ulgi i preferencje podatkowe i zaraz na wszystko starczy”. Postanowiłem wreszcie sprawdzić, co to za ulgi i konkretnie wskazać opozycji, gdzie ma szukać pieniędzy. Nie było łatwo dobrać się do materiałów Ministerstwa Finansów, ale że mam tu pewne doświadczenie, więc znalazłem, co trzeba.
Wszystkie ulgi w 2013r. wyniosły 74 mld zł. Uff – kupa forsy! Nic tylko ciąć i odzyskane pieniądze wydawać! Na pierwszy ogień poszedł VAT. Podstawowa stawka wynosi 23%, a tu proszę: producenci żywności, leków, książek, mieszkań, sprzedawcy węgla dla ludności, szewcy, krawcy, fryzjerzy itp. Płacą tylko 5,7 albo 8%. Budżet traci na tym aż 44 mld zł! Pobiegłem z tym do znajomego działacza opozycji i triumfalnie powiedziałem: „Zażądajcie, aby wszyscy producenci płacili 23%. Będzie sprawiedliwie i 44 mld do rozdysponowania!”. Ten spojrzał na mnie z politowaniem: „Czyś pan na głowę upadł? Przecież to spowodowałoby kilkunastoprocentowy wzrost cen podstawowych towarów
i usług! Ludzie by nas na strzępy roznieśli”. Nie, to nie. A może znajdę coś w ulgach w podatku PIT? Było nie było, to aż 19 mld zł. Niestety, tu znowu kłopot. Działacz opozycji w żadnym razie nie chciał likwidować ulg podatkowych na dzieci (8 mld zł), ani wspólnych rozliczeń małżonków (3 mld). „Przecież rodzina to podstawa Rzeczypospolitej!” – spojrzał na mnie zdziwiony i podejrzliwie
zapytał: „A pan to przypadkiem nie gej?” Spłoszyłem się, ale nie dawałem za wygraną. Zapytałem, czy może chciałby opodatkować pomoc finansową, wypłacaną niepełnosprawnym, biednym i kombatantom (budżet zyskałby na tym całe 2,5 mld zł!)? Wyraźnie się wystraszył. „Pan to mówi serio?” „Oczywiście nie” – powiedziałem – „ale ja przecież tylko chcę zrealizować pański postulat”. Nagle wydało mi się, że coś znalazłem. Oto unijne dopłaty dla rolników są zwolnione z podatku dochodowego. Opodatkujmy i budżet zyska 1,7 mld zł! „To nie ma sensu” – znowu skrzywił się mój polityk – „PSL się nie zgodzi”. Zapytałem, co opozycję obchodzi PSL. Działacz spojrzał na mnie
z politowaniem: „Niby pan taki doświadczony polityk, a nie rozumie. PSL będzie rządził zawsze, dziś z nimi, jutro z nami. Po co więc mamy żądać czegoś, czego i tak nie zrealizujemy po wygranych wyborach?” Spasowałem i zadumałem się nad swoją tępotą. Dalsza dyskusja potoczyła się tak samo. Ewentualne wycofanie preferencji uderzało a to w studentów, a to w drobnych przedsiębiorców albo w miejsca pracy – więc wszystkie te pomysły przedstawiciel opozycji stanowczo odrzucał.
W końcu znudzony poszedł sobie, a następnego dnia zobaczyłem go w TV, gdy z przekonaniem grzmiał, że rząd marnotrawi pieniądze na ulgi i preferencje i nie ma odwagi ich wycofać. Nie wytrzymałem, zadzwoniłem i zapytałem, gdzie u licha znalazł ulgi, które gotów byłby
zlikwidować – przecież wszystkie propozycje odrzucał! „Usługi pogrzebowe, proszę pana. Są obłożone VAT-em 7%-owym. Gdy dojdziemy do władzy podniesiemy ten VAT do 23%. Cena wzrośnie, ale proszę pana, dopóki ktoś żyje, to się tym nie przejmuje, a jak umrze, to
już nie może głosować. Trzeba tylko pogrzebać, a pieniądze się znajdą!” Zasmuciłem się – przecież sam mogłem na to wpaść. Muszę jeszcze nad sobą sporo popracować, jeśli chcę zostać prawdziwym i godnym tego miana przedstawicielem opozycji.


 Marek Borowski
Senator warszawsko - PRASKI
źródło: www.Mieszkaniec.pl