czwartek, 18 grudnia 2014

MIESZKANIEC: Powyborcze refleksje

Pomijając brednie o sfałszowaniu wyborów, rozsiewane dla czysto politycznych i partyjnych interesów, faktem jest, że wpadka PKW ujawniła szereg słabości w ordynacji wyborczej. Warto więc zastanowić się, co zrobić, żeby było lepiej. Są różne postulaty. Politykom nie zawsze przyświecają szlachetne intencje, z zainteresowaniem więc wziąłem udział w debacie, którą zorganizowała
na ten temat Fundacja Batorego z udziałem socjologów, politologów i osób pracujących w komisjach wyborczych. W trakcie kilkugodzinnego spotkania wskazywano na wiele drobnych, ale uciążliwych
i powtarzających się od lat zaniedbań, które PKW i Krajowe Biuro Wyborcze lekceważyły uznając, że są bez znaczenia. Wzrost z 12% do 18% odsetka głosów nieważnych w wyborach do sejmików wojewódzkich daje do myślenia. Ale to ci sami posłowie, którzy szermują oskarżeniami o fałszerstwo, skreślili przepis nakazujący komisjom wyborczym opisywanie przyczyn nieważności głosu. Nie wiemy więc, czy były one puste, czy błędnie oddane. Postulat, by ten przepis przywrócić
wydaje się oczywisty. Ponadto o ważności głosu powinno przesądzać nie tylko postawienie iksa lub zamalowanie kratki, ale także postawienie tzw. ptaszka. (Dziś taki głos jest nieważny). Do sądów wpłynęło 1800 protestów. Większość jest uzasadniana tym, że „jedna pani powiedziała”, ale są też faktyczne nieprawidłowości dostrzeżone przez mężów zaufania oraz samych wyborców. Spodobała mi się propozycja, by w trakcie wyborów uruchamiany był adres mailowy, pod który można byłoby zgłaszać uwagi, np. o poniewierających się kartach do głosowania itp., do osoby odpowiedzialnej za usuwanie na bieżąco różnych uchybień. Uważam też, że mężów zaufania powinny zgłaszać nie
tylko partie polityczne, ale także niezależne organizacje pozarządowe. Nie wiem natomiast, po co urny miałyby być przezroczyste. Efekt psychologiczny? – wątpliwe. Ale jeśli tak, to karty do głosowania musiałyby być w kopertach, bo wybory są tajne, a tym samym liczenie głosów
trwałoby dłużej. Nie wiem też, co miałoby dać zainstalowanie kamer. Byłyby one nieruchome, więc rejestrowałyby obraz tylko z części lokalu wyborczego. Poza tym ze względu na wymóg tajności nie mogłyby być włączone w trakcie wyborów. No i kto, i jak oglądałby zapis z 80 tys. tych urządzeń?
„Książeczki”, które rzekomo zmyliły wyborców (nikt tego nie zbadał), pojawiły się, o czym posłowie zapomnieli, na ich życzenie. Uchwalili bowiem, że niewidomi mają samodzielnie wypełniać karty,
do czego potrzebne są specjalne nakładki, których nie da się nałożyć na duże płachty do głosowania. Zamiast więc likwidować książeczki należy lepiej edukować wyborców. Osobnym problemem jest informatyzacja wyborów, ale z polską informatyką generalnie dzieje się coś złego. Uczniowie i studenci wygrywają międzynarodowe konkursy, a krajowe projekty (informatyzacja ZUS, służby zdrowia, administracji itd.), kończą się klapą. Tymczasem państwo bez sprawnego systemu informatycznego przestaje funkcjonować. Warto się też zainteresować metodologią badań exit polls. Sondaże rozminęły się w przypadku PSL i PiS z wynikami wyborów. Nie wiadomo jednak, czy próba, na jakiej stosunkowo mało znana firma IPSOS te badania przeprowadziła, była wystarczająco reprezentatywna jeśli chodzi o mieszkańców wsi, małych i dużych miast. Szef IPSOS-u, pytany o metodologię na konferencji prasowej, zasłaniał się tajemnicą zawodową. Nie może być tak, że największe stacje telewizyjne wynajmują dowolną firmę dlatego, że jest tania, ta wysyła ankieterów pod lokale wyborcze wytypowane nie wiadomo według jakiego klucza, ogłasza jakieś wyniki, a potem robi się z tego awantura polityczna. Ta kwestia jest więc także do uregulowania. Zatem jest co robić, a czasu pozostało niewiele. Zgodnie z wyrokiem TK, na sześć miesięcy przed wyborami ordynacji nie można nowelizować. Dobrze byłoby, żeby parlamentarzyści zaprzestali awantur i oskarżeń, a zabrali się do roboty i przygotowali sensowny projekt zmian.

Marek Borowski
Senator warszawsko - PRASKI
źródło: www.Mieszkaniec.pl

czwartek, 4 grudnia 2014

MIESZKANIEC: Politycy oblali kolejny egzamin

To, co się stało z wyborami, nie przysparza nam chwały. Z różnych powodów. Dopiero po 6 dniach poznaliśmy pełne wyniki, co zdarza się, ale w krajach zacofanych technologicznie, rozległych terytorialnie, o dużym zaludnieniu. Padły ciężkie słowa o fałszerstwie wyborczym, przy czym warto zauważyć, iż niektórzy politycy z PiS, SLD i radykalnych ugrupowań wypowiadali je, zanim
jakiekolwiek wyniki ogłoszono, co tylko świadczy o ich wyjątkowo złej woli. Na PKW, w której zasiadają zasłużeni sędziowie, o wysokim autorytecie prawnym i moralnym, wylano kubły pomyj, choć to nie oni a Krajowe Biuro Wyborcze, zupełnie inna instytucja, zajmuje się i odpowiada za funkcjonowanie systemu informatycznego oraz organizację wyborów. PKW, której zadaniem jest
gwarantowanie uczciwości procedur, zawiniła z kolei tym, że zbyt długo zwlekała z decyzją o ręcznym liczeniu głosów. Można więc powiedzieć, że obie te instytucje – choć w różnym stopniu – nie zdały po części egzaminu. W daleko gorszym stylu, i to po raz kolejny nie zdali go jednak politycy, którzy przedkładając partyjne interesy nad rację stanu podjudzają społeczeństwo.
Gdyby zapytać na ulicy przechodniów, jaka jest główna cecha ustroju demokratycznego, większość zapewne odpowie, że wolne, uczciwe wybory. Zatem zakwestionowanie ich uczciwości bez twardych dowodów (mężowie zaufania nabrali wody w usta?) uderza w podstawy państwa i we wszystkich obywateli, w tym także polityków, którzy takie tezy głoszą, bo przecież wszyscy jesteśmy częścią demokracji. Kto i w jaki sposób miałby fałszować wybory – i to w 16-stu województwach naraz?!
Zamiast rzucać bezpodstawne oskarżenia trzeba wyjaśnić wątpliwości i wyciągnąć wnioski na przyszłość. Jeśli chodzi o awarię systemu informatycznego, wiadomo, że został zbyt późno wdrożony, opracowała go niezbyt doświadczona firma, a testy były niedostateczne. Od jego
poprawienia są specjaliści. Druga sprawa to wyjątkowo duża liczba głosów nieważnych w wyborach
do sejmików wojewódzkich. 4 i 8 lat temu było ich ok. 12% – też dużo, ale teraz aż 18%. Niech jednak każdy z Czytelników odpowie sobie na pytanie, ilu znał kandydatów do sejmiku Mazowsza. Ja w swoim obwodzie nie znałem nikogo na żadnej z list, chociaż jestem politykiem. Wyobrażam więc sobie, że wyborcy, którym nazwiska kandydatów nic nie mówiły, nie mając swoich preferencji partyjnych po prostu oddali czyste karty. W poprzednich wyborach wśród 12% głosów nieważnych
czystych kart było 3/4. Jak było teraz, nie możemy się dowiedzieć, ponieważ posłowie zlikwidowali przepis nakazujący komisjom rozdzielanie głosów nieważnych na puste i błędnie oddane. Uważam, że należy go przywrócić – zresztą on nadal obowiązuje w wyborach na wójtów, burmistrzów, prezydentów i rady gmin – ponieważ to istotne, czy ludzie świadomie nie głosują, bo nie znają kandydatów, albo żaden im nie odpowiada, czy też stawiają błędnie krzyżyki – przy kilku komitetach. Mówi się, że PSL skorzystało z faktu, że miało listę z numerem „1”. Uważam, że parę procent zyskało, ale np. 4 lata temu to SLD skorzystał na jedynce uzyskując 15% głosów. (Rok później, w wyborach parlamentarnych tylko 8%). Może więc, zamiast snuć spiskowe teorie, zmienić
wygląd kart do głosowania? Może powinna być tytułowa strona, na której wymienione są wszystkie komitety? A może w różnych obwodach powinna być różna kolejność? W jednym PSL ma „1”, w drugim PiS itd. żeby było sprawiedliwiej?
Pomysły mogą być różne, nie mogą jednak – pod hasłami walki o demokrację – podważać jej fundamentów. Propozycja PiS, by w nowej PKW zasiadali przedstawiciele partii politycznych oznaczałaby przeobrażenie tej instytucji w kolejny polityczny ring, na którym reguły walki nie zawsze są czyste. To dopiero byłby cyrk! Niektórzy politycy, zanim coś powiedzą, powinni napić się zimnej wody i policzyć do stu.

Marek Borowski
Senator warszawsko - PRASKI
źródło: www.Mieszkaniec.pl