czwartek, 20 listopada 2014

MIESZKANIEC: Ludzka twarz Senatu

O Senacie w mediach jak zwykle cicho. Szkoda, bo coraz mocniej angażuje się on w obronę praw człowieka i obywatela, warto więc, by zainteresowani mieli tego świadomość. Owoce przynosi coraz ściślejsza współpraca z Rzecznikiem Praw Obywatelskich, ale nie brakuje też własnych inicjatyw
ustawodawczych. Wiele spraw – czasami wydawałoby się drobnych, ale dla ludzi, których dotyczą, ważnych – jest w toku, poinformuję o nich, gdy projekty zostaną przyjęte i przesłane do Sejmu. Na razie o tym, co do tej pory udało się zrobić. Zaproponowaliśmy zmianę niektórych przepisów ustawy o rehabilitacji tak, by ułatwić osobom niepełnosprawnym, które osobiście wykonują działalność gospodarczą ubieganie się o refundację składek na ubezpieczenia społeczne. Obecnie nawet minimalne opóźnienie w ich opłaceniu uniemożliwia uzyskanie refundacji, co może doprowadzić nawet do bankructwa firmy. Chodzi też o umożliwienie umarzania, rozkładania na raty bądź odraczania zwrotu pomocy udzielonej w tej formie. Zaproponowaliśmy nowelizację Kodeksu karnego tak, by uniemożliwić właścicielom kamienic nękanie lokatorów w celu zmuszenia ich
do opuszczenia mieszkań. Obecnie zalewanie mieszkań, dewastowanie budynku, usuwanie drzwi i okien, odcinanie wody, ogrzewania i prądu, zamurowywanie wejścia itp. nie jest przestępstwem, bo nie dochodzi do przemocy bezpośredniej wobec osoby (lokatorzy mogą się bronić przed takimi praktykami tylko na drodze cywilnej). Senat wnosi, by przemoc pośrednia też podlegała karze.
Zaproponowaliśmy likwidację luki prawnej w ustawie o ochronie roszczeń pracowniczych w razie niewypłacalności pracodawcy. Powodowała ona, że pracownicy polskiego przedsiębiorcy, którego upadłość ogłosił najpierw sąd zagraniczny (bo tam był zarząd), a potem powtórnie krajowy, nie mogli skorzystać z wypłaty świadczeń z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Wnieśliśmy projekt ustawy, która umożliwia rolnikom nieopodatkowaną i odformalizowaną produkcję i sprzedaż w niewielkim zakresie pieczywa, wędlin, dżemów, kompotów, serów itp. produktów. Wnieśliśmy projekt ustawy o petycjach. Prawo do nich uznaje się za jedno z najstarszych praw jednostki gwarantowanych w państwach demokratycznych. Jednak mimo, że zostało ono zapisane w naszej konstytucji, do niedawna było martwe, ponieważ nie określono procedur postępowania. Ustawa została w lipcu uchwalona i teraz władze publiczne nie mogą już petycji zignorować. Każda musi być rozpatrzona w określonym terminie, a obywatel, który ją złożył, musi zostać poinformowany, w jaki sposób została załatwiona. Zaproponowaliśmy zmianę ustawy o ochronie przyrody tak, by odpowiedzialność Skarbu Państwa za szkody wyrządzone przez niektóre
gatunki zwierząt nie była zależna od rodzaju majątku, w którym do nich doszło. Obecnie odpowiedzialność ta ogranicza się w przypadku szkód wyrządzonych przez bobry do gospodarstw rolnych, leśnych i rybackich, nie obejmując działek rekreacyjnych i domów nad rzekami
(Trybunał Konstytucyjny to zakwestionował), a np. w przypadku szkód wyrządzonych przez niedźwiedzie – do pasiek, zwierząt gospodarskich i upraw rolnych. Zaproponowaliśmy nowelizację ustawy o rencie socjalnej tak, by prawo do niej było uniezależnione od przebywania na terenie Polski. Wystarczy posiadanie w Polsce miejsca zamieszkania. Wnieśliśmy projekt ustawy o zmianie ustawy o komornikach sądowych i egzekucji. Chodzi o to, by dłużnik nie ponosił kosztów postępowania egzekucyjnego, które przeciw niemu nie powinno być prowadzone i zostało umorzone.
TK uznał obowiązujący przepis za niezgodny z zasadą przyzwoitej legislacji, co wydaje się oczywiste. To tylko niektóre z senackich projektów. Mam nadzieję, że Sejm nie będzie zwlekał z ich rozpatrzeniem i praca Izby Wyższej nie pójdzie na marne. Niestety, na razie większość utknęła w sejmowych komisjach.

Marek Borowski
Senator warszawsko - PRASKI
źródło: www.Mieszkaniec.pl

środa, 12 listopada 2014

MIESZKANIEC: Wybory – Wielogłowy na prezydenta!

Wybory za kilka dni. Na kogo tu zagłosować? Tego oczywiście nie powiem, bo choć mam swoje preferencje, nie wypada mi uprawiać propagandy wyborczej. Chętnie jednak (i lekko żartobliwie) podsumuję kampanię wyborczą (bez nazwisk, a używane przeze mnie w dalszej części słowo „kandydat” może oznaczać zarówno mężczyznę, jak i kobietę). Widać, że kandydaci na prezydenta Warszawy odrobili lekcje z PR i nieobca jest im sztuka uwodzenia wyborców. Jeden nawet obiecuje, że jak wygra, to na stanowisku prezydenta będzie się zachowywał jak na pierwszej randce – cokolwiek miałoby to znaczyć, drugi, że będzie słuchał warszawiaków jak cesarz Franciszek Józef – dwa razy w miesiącu od rana do wieczora będzie przyjmował interesantów. Wszyscy dużą wagę przywiązują do komunikacji. Jeden obiecuje, że będzie darmowa, licząc na to, że ściągnie w ten sposób do Warszawy podatników, którzy tu pracują i mieszkają, ale płacą podatki gdzie indziej
(sam też tak robi). Ale czy oni wszyscy na pewno jeżdżą tramwajami i autobusami? Drugi zapowiada, że będziemy jeździć komunikacją miejską częściej i szybciej, i chce wyznaczyć w tym celu buspasy wszędzie, gdzie się da, budować wielopoziomowe skrzyżowania, kolejkę naziemną na ul. Pułaskiej – szynową, chociaż gondolowa też nie jest nierealna. Na pytanie, jak ma się zmieścić ruch szynowy przy ulicy, gdzie jest kilka wiaduktów, odpowiada rozbrajająco, że nie jest inżynierem. „Rzucam pomysł, nie gotowe rozwiązanie”. Kiedyś mówiono: „Ja rzucam myśl, a wy go łapcie”. Trzeci chce wpuścić na buspasy także motocykle, skutery i samochody, które wożą trzech i więcej pasażerów, (jak to wyegzekwować, nie mówi) oraz zapowiada uproszczenie przebiegu linii tramwajowych. Miałyby jeździć tylko ze wschodu na zachód albo z północy na południe, bo podobno tak będzie taniej (i pewnie wreszcie byłby jakiś porządek!). Wszystko ma być tańsze niż teraz. Jest kandydat, który obiecuje warszawiakom złotówkę za godzinę parkowania (dziś 3 zł i są kłopoty ze znalezieniem wolnego miejsca) i wielopoziomowe parkingi. Jest taki, który zapowiada rozszerzenie Karty Warszawiaka na punkty usługowe, spożywcze i gastronomiczne prowadzone przez warszawiaków dla warszawiaków oraz wprowadzenie do obiegu złotego warszawskiego, w którym ceny – w lokalnych sklepach i firmach – byłyby niższe niż w złotych polskich. Jeszcze inny obiecuje bezpłatne miejsca w żłobkach i przedszkolach dla wszystkich dzieci. Ma nie być bezdomnych. Jeden kandydat obiecuje zbudować 5 tys. mieszkań komunalnych w 4 lata. Inny – pomoc osobom, które spłacają kredyt mieszkaniowy. Jeszcze inny – uwłaszczenie lokatorów mieszkań komunalnych
za 10% ich wartości. Ma nie być eksmisji na bruk. Wśród obietnic kandydatów jest też uwłaszczenie działkowców, legalizacja wszystkich altan działkowych, zamiana (uchwałą) wieczystego użytkowania na prawdziwą własność, likwidacja straży miejskiej i powołanie na jej miejsce straży obywatelskiej, wydłużenie czasu pracy urzędów (byłyby czynne w godz. 7-19), zmniejszenie liczby urzędników, budowanie metra szybciej i taniej niż dzieje się to obecnie, zlikwidowanie służbowych samochodów i przerzucenie się na rowery i komunikację miejską, wydzielenie stref wolnych od zakazu spożycia piwa, np. na Polu Mokotowskim, nad Wisłą. Wszyscy kandydaci obiecują, że będą się kierować opiniami mieszkańców, rozwiążą problem dekretu Bieruta. Ma być mniej podatków, a inwestycje drogowe nie będą utrudniały ludziom życia. Kiedy się to wszystko czyta, na sercu robi się błogo. Okazuje się, że w Warszawie nie ma rzeczy niemożliwych do wykonania. Gdyby tak można było posadzić na fotelu prezydenta wszystkich kandydatów jednocześnie, prezydenta wielogłowego
(albo Wielogłowego)? Mielibyśmy w stolicy istny raj. Pomarzyć dobra rzecz, ale musimy niestety zejść na ziemię i zagłosować na tego z kandydatów – i to jest moja jedyna rada – którego znamy i który daje rzetelną gwarancję, że zrobi to, co obiecuje, nawet jeśli obiecuje mniej niż inni. Serdecznie
zachęcam do tego Prażan.

Marek Borowski
Senator warszawsko - PRASKI
źródło: www.Mieszkaniec.pl