czwartek, 7 sierpnia 2014

MIESZKANIEC: Polacy to nie zombie. Tak jest!

Upał. Ludzie szukają ochłody i ani im w głowie czytać poważne teksty. Dzisiejszy felieton wychodzi temu zapotrzebowaniu naprzeciw. Ku uciesze jednych i zniesmaczeniu innych, język i styl debat parlamentarnych twórczo się rozwija. Najbardziej inspirują posłów wnioski o odwołanie ministrów i rządu, a trochę ich mieliśmy ostatnio.
Zaczęło się od debaty nad wotum zaufania dla rządu, podczas której posłowie zadawali premierowi pytania. Regulamin nie przewiduje w tym przypadku dyskusji, ale do pewnego stopnia zastępowały ją głosy z sali. Witold Klepacz: „Czy nie jest pora zastosować się do wezwania: Kończ waść, dalszego wstydu oszczędź.” Głos z sali: „ Ale to było w innym kontekście.” Andrzej Romanek: „Pan się przyznaje do tego, że pan niestety jest politycznym palantem.” Marek Poznański: „Panie Premierze! Mistrzu rozmydlania…”. Marek Balt: Czy domena rządu zmieni nazwę na hołota. pl? Czy casting na ministrów rządu prowadził pan wśród kandydatów do programu „Ekipa z Warszawy”? J. Rutnicki: „Ale bystry jesteś.” Dariusz Joński: „Czy pan premier wystąpi z inicjatywą ustawodawczą w celu objęcia uczniów szkół gastronomicznych i kandydatów do pracy w gastronomii obowiązkowym szkoleniem z zakresu informacji niejawnych?” J. Rutnicki: „Ale błysk intelektu.”
Krzysztof Szczerski aż pogubił się w wyszukanych metaforach. O parlamencie powiedział, że jest „wielkim, betonowym sarkofagiem, w którym siedzą zamknięci posłowie koalicji i blokują zmiany, których oczekują obywatele”. Natomiast o Polakach, że nie są ptakami z filmu Hitchcocka, nie są też wampirami ani zombie, przed którymi posłowie muszą się zamykać, zabijać drzwi deskami, zatrzaskiwać okiennice. (Okiennice i drzwi w betonowym sarkofagu?) Krystynie Pawłowicz chyba się jednak podobało, bo powtarzała jak katarynka: „Tak jest”.
Wyobraźnia posła Szczerskiego eksplodowała, gdy po krytyce rządu przeszedł do prezentacji zalet kandydata PiS na premiera, prof. Piotra Glińskiego. To „jak haust świeżego powietrza, jak otwarcie okna w dusznym pokoju, jak wpuszczenie światła w mroczne gabinety”. (Głos z sali: „Popłacz się”). Nawet prezesowi Kaczyńskiemu nie udało się wznieść na takie wyżyny. Jego „deszcze, deszczyki”, które „bez przerwy padają, to jest, można powiedzieć, taki swego rodzaju sos albo inaczej mówiąc, taka pogoda, którą tworzy ten rząd”, a „w pewnym momencie doszło do oberwania chmury” – przyjęto z mieszanymi uczuciami. Sorry, taki mamy klimat.
Niezawodny Stefan Niesiołowski przerywał prezesowi okrzykami: „Bezczelny jesteś; Kłamstwo!” Nie wytrzymał też Jan Vincent-Rostowski: „Coś się pomyliło, czas na emeryturę.” Gdy posłowie PiS na stojąco oklaskiwali swojego lidera, pos. Niesiołowski zawołał: „Na kolana, Błaszczak, uklęknij!”. Oczywiście, posłowie PiS nie mogli pozostać dłużni i wystąpienie premiera przerywały z kolei okrzyki K. Pawłowicz: „Jaka hańba, chłopie?; Ch..., d... i kamieni kupa” – (powtórzone 5-krotnie); I jeszcze: „Brazylijska gadka.” (To nowość – zawsze było „austriackie gadanie”, ale widać mundial zrobił swoje.)
Ostatnie słowo należało do prezesa Kaczyńskiego, który zabrał głos w trybie sprostowania: „Pan premier nakłamał tak, że po prostu słońcu wstyd świecić”.
Wesoło było też podczas debaty nad wotum nieufności dla ministra spraw wewnętrznych. Marszałek do Bartłomieja Sienkiewicza: „Bardzo proszę, panie ministrze.” Głos z sali: „A pan prezes wychodzi.” Stefan Niesiołowski: „Alergia czy co?” Przemawia minister, głosy z sali: „Bezczelność przechodzi ludzkie pojęcie; To jest na taśmie”. Anna Paluch: „Totalny rozkład”. Przemawia Adam Hofman: „Wy, panie posłanki...” Teresa Piotrowska: „Co to znaczy „wy”? Może trochę kultury.” Anna Paluch: „Cicho tam.”
Przejrzałem stenogramy z posiedzeń Senatu i, niestety, nie jest dobrze. Dyskusje są merytoryczne, nikt nikomu nie przerywa i nikt nikogo nie obraża. Chyba mają rację ci, co chcą Senat zlikwidować. No pewnie, po co nam tylu nudziarzy. 

 Marek Borowski
Senator warszawsko - PRASKI
źródło: www.Mieszkaniec.pl