czwartek, 19 grudnia 2013

MIESZKANIEC: Dwa powody do satysfakcji

Miło jest przekazywać na gwiazdkę dobre wieści. Senat przyjął ostatnio dwie ustawy ważne dla warszawiaków. Pierwsza, podjęta z inicjatywy Senatu, wprowadza przepisy dające Warszawie 600 milionów złotych (po 200 mln zł przez najbliższe 3 lata). Druga dotyczy ogrodów działkowych.
Obie sprawy mocno mi leżały na sercu, mam więc satysfakcję, że udało się je załatwić.
Bój o pieniądze dla Warszawy toczył się od dawna. Pojawiały się różne projekty, w tym obywatelski, a także mojego autorstwa, zmiany tzw. janosikowego, czyli podatku, który Warszawa płaci na rzecz
biedniejszych gmin. Niestety, Platforma Obywatelska jest w kwestii janosikowego podzielona, gdyż silny opór stawiają gminy korzystające z tej daniny. W rezultacie nie ma zgody na zmiany, a sytuacja finansowa Warszawy staje się coraz bardziej dramatyczna, oprócz janosikowego duszą ją bowiem odszkodowania z tytułu dekretu Bieruta. Wypłaty na ten cel przekroczyły już pół miliarda złotych, a oczekiwania uprawnionych nadal nie zostały zaspokojone. Odbija się to na cenach biletów komunikacji miejskiej, dotacjach dla organizacji pozarządowych, premiach dla nauczycieli. Skłoniło także wielu warszawiaków do podpisania się pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz. Widzieli, że jest coraz gorzej i drożej, a Ratusz nie tłumaczył dlaczego. W końcu Senat wystąpił z propozycją, by udzielić budżetowi Warszawy wsparcia z Funduszu Reprywatyzacji. Mam nadzieję, że z przyznanej kwoty Prawy Brzeg, a zwłaszcza Praga Północ otrzyma jakieś środki na remonty kamienic, w których nie da się już żyć...
O działki też od dawna toczył się bój. Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2012 r., który zakwestionował wiele przepisów dotychczasowej ustawy dając czas na ich zmianę do końca stycznia 2014 r., w Sejmie pojawiło się kilka projektów ustaw. Partie deklarowały, że nie dadzą skrzywdzić działkowców (w końcu to kilka milionów głosów!), ale mało brakowało, by – jak w bajce I.Krasickiego – „wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”. Czas uciekał, trwały wzajemne przepychanki, a ustawy wciąż nie było. Dobrze, że działkowcy opracowali własny projekt, który w końcu stał się podstawą przyjętej ustawy. (Senat wprowadził do niej drobne poprawki). Zgodnie z nowymi przepisami, Polski Związek Działkowców utracił monopol na zarządzanie działkami, co kwestionował TK. Ponadto, gminy zostały zobowiązane do tworzenia i utrzymywania odpowiedniej infrastruktury ogrodów, w tym doprowadzenia do nich dróg dojazdowych, energii elektrycznej i wody, uwzględnienia ich w organizacji komunikacji publicznej oraz rekultywacji i meliorowania gruntów. W razie likwidacji ogrodów działkowcom przysługuje odszkodowanie za majątek, nasadzenia (w szczególnych przypadkach także za przewidywane plony) oraz prawa do działki, gmina zaś będzie musiała odtworzyć zlikwidowane ogrody wraz z wszystkimi urządzeniami i budynkami w innym miejscu. Jeśli likwidacja następuje nie na cel publiczny, lecz z powodu niezgodności z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, (możliwe jest to tylko wtedy, gdy grunty były użytkowane nieodpłatnie) potrzebna jest dodatkowo zgoda działkowców.Zatem działkowcy mogą wreszcie czuć się bezpieczni. Dobrze, że wycofano się z pomysłu ich uwłaszczenia, obawiam się bowiem, że doprowadziłoby to w szybkim tempie do przejmowania ogrodów działkowych przez deweloperów. W nowej sytuacji prawnej mam nadzieję, że przypadki likwidacji ogrodów będą, przynajmniej w Warszawie, wyjątkiem. Wystarczy, by radni – tak jak swego czasu obiecywali – zadbali o to, by w planach zagospodarowania przestrzennego stolicy zaznaczyć, że na terenie obecnych działek przewiduje się „tereny zielone urządzone”.
Wesołych Świąt i lepszego Nowego Roku!

Marek Borowski
Senator warszawsko - PRASKI
źródło: www.Mieszkaniec.pl

czwartek, 5 grudnia 2013

MIESZKANIEC: Złe domy, złe ulice i wyuczona bezradność


Z uwagą śledzę konsultacje w sprawie Programu Rewitalizacji Pragi Północ. Niedawno odbyły się warsztaty na ten temat, podczas których przedstawiono diagnozę społeczno-gospodarczą wyznaczonych do rewitalizacji części Starej i Nowej Pragi oraz Szmulowizny. Następnie poproszono przybyłych dość licznie przedstawicieli praskich organizacji społecznych i stowarzyszeń o sporządzenie listy konkretnych problemów z ewentualnymi propozycjami ich rozwiązania.
Diagnoza została zrobiona solidnie, na podstawie danych statystycznych z końca 2012 r. Pokazano w niej źródła wykluczenia społecznego - ubóstwo, niepełnosprawność, długotrwałe bezrobocie, wysoki poziom przestępczości i naruszeń prawa, alkoholizm - kumulujące się w poszczególnych rodzinach, budynkach, przy konkretnych ulicach, na konkretnych osiedlach, dziedziczone z pokolenia na pokolenie. Wskazano na niedobory w dziedzinie oświaty wymieniając szkoły znacznie odstające poziomem od średniej praskiej, która jak wiadomo jest niższa niż średnia dla Warszawy, można więc sobie (albo nie można) wyobrazić, jaką wiedzę uczniowie z tych szkół wynoszą. W każdym razie na sprawdzianach wypadają katastrofalnie. Obrazu degradacji tych miejsc dopełniają pozbawione podstawowych wygód i instalacji, często zdewastowane budynki mieszkalne. I nie ma prawie nic, co by ten obraz choć trochę rozjaśniało – obiektów sportowych, świetlic, domów kultury itp.
Uczestnicy warsztatów dołożyli do urzędowego spojrzenia cały szereg własnych obserwacji. Pojawiły się adresy „złych” domów i nazwy „złych” ulic, przy których lepiej się nie urodzić i nie mieszkać. A obok tego przykłady inicjatyw, które były i są podejmowane, ale brakuje im kontynuacji. Np. powstaje plac zabaw, ale nikt o niego nie dba. To samo z terenami zielonymi.
Przysłuchując się dyskusji pomyślałem, że prezydent Michał Olszewski pewnie żałuje, że rozpętał cały ten program, zakres potrzeb na Pradze jest bowiem ogromny, a środki, jakimi dysponuje on na rewitalizację, raczej skromne. W dodatku Rada Warszawy nie kwapi się, by dać na obie Pragi i Targówek więcej niż na inne dzielnice. Obawiam się, że nie wszyscy rozumieją, iż zwłaszcza program rewitalizacji Pragi, jeśli ma być skuteczny, musi być wieloletni, długofalowy. Wymaga też innego sterowania środkami dla Warszawy, zmiany proporcji wydatków, inaczej wszystko rozejdzie się po kościach, bowiem drobne przedsięwzięcia, choć też ważne (typu zagospodarowanie podwórek) nie rozwiążą tutejszych problemów.
Pierwsza część tego programu powinna być skierowana do dzieci. One nie dlatego osiągają tu gorsze wyniki w edukacji, że są głupsze, ale ze względu na warunki domowe i brak tradycji edukacyjnych. Potrzebne są więc pieniądze na zajęcia pozalekcyjne, by podciągnąć je w nauce oraz zająć czymś pożytecznym, w tym sportem. Mam kontakt z organizacjami pozarządowymi, które na Pradze Północ działają na rzecz dzieci – są to m.in. Otwarte Drzwi, Mierz Wysoko, Serduszko dla Dzieci. To, co robią jest bezcenne. Skoro jednak na Pradze sytuacja dzieci jest gorsza niż w innych dzielnicach, należałoby ustalić kryteria, według których dostawałyby one odpowiednio więcej pieniędzy na nowe lokale, na etaty dla instruktorów itd. Wtedy byłyby jeszcze efektywniejsze. Niektóre problemy nie są aż tak trudne do rozwiązania. Przykład to sprzedaż alkoholu młodzieży. Zamiast narzekać wystarczy przecież sklepom, które to robią, odebrać koncesje.
Oprócz wlewania nowego życia w człowieka potrzebne jest wlanie nowego życia w budynki. To powinna być druga część długofalowego programu rewitalizacji Pragi. Warszawa będzie płacić mniejsze janosikowe, warto więc znaleźć sposób, by coś z tych nowych środków przeznaczono dla jej prawobrzeżnej części.

Marek Borowski
Senator warszawsko - PRASKI
źródło: www.Mieszkaniec.pl