Wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie działek pracowniczych
przyprawił wielu działkowców o ból głowy, a niektórych nawet o
palpitację serca. Bo
też jest się czym martwić. Trybunał zakwestionował przecież
kilkadziesiąt przepisów - praktycznie całą ustawę. Dał wprawdzie 18
miesięcy na uchwalenie nowych przepisów, ale to jeszcze niczego nie
załatwia, a poza tym cztery miesiące już minęły. Wszystkie partie
polityczne natychmiast zadeklarowały, że działkowców skrzywdzić nie
dadzą. No pewnie, w końcu to kilka milionów głosów! Odkładając jednak na
bok politykę, trzeba stwierdzić, że problem jest poważny. Wbrew
niektórym krytykom, na ogół reprezentującym interesy łasych na działkowe
tereny deweloperów, działki w centrach miast to nie dziwactwo, ale
zielone płuca aglomeracji i miejsce aktywnego wypoczynku mieszkańców.
Z
tych właśnie względów uznałem za konieczne stawić się na zebraniu
działkowców z ogrodów przy ul. Waszyngtona, wysłuchać ich uwag i obaw
oraz wziąć udział w dyskusji. Działkowcom chodzi głównie o trzy rzeczy:
po pierwsze o niskie opłaty z tytułu dzierżawy gruntu (tak jak
dotychczas), po drugie - o prawo do słusznego odszkodowania za majątek i
nasadzenia w przypadku przeznaczenia terenu działek na cele publiczne i
po trzecie o obowiązek gminy wskazania terenu zastępczego i pokrycie
kosztów jego uzbrojenia. Prezeska ogrodów poinformowała, że Polski
Związek Działkowców przygotował już nową ustawę i zaczyna zbierać pod
nią podpisy, aby wnieść ją do Sejmu jako projekt obywatelski.
W
dyskusji zwróciłem uwagę na kilka problemów. Trzeba zdać sobie sprawę,
że skonstruowanie nowej, zgodnej z Konstytucją ustawy nie będzie
zadaniem łatwym. Najprostsza rzecz, to znieść monopol Polskiego Związku
Działkowców. Gorzej z ustaleniem wysokości opłat za dzierżawienie terenu
pod działki w taki sposób, aby działkowców nie uderzyć po kieszeni. Ale
najtrudniej będzie tak opracować przepisy, aby przypadki likwidacji
działek były wyjątkiem, a nie stały się regułą.
Inna sprawa to ta,
że w Sejmie pojawi się kilka projektów ustaw, bo oprócz związkowego
swoje projekty szykują też partie polityczne. Możez tego powstać niezły
zamęt i opóźnienie w rozpoczęciu prac, a czas nagli. Obecni na zebraniu
przedstawiciele władz dzielnicy zwrócili jednak uwagę, że najlepszą
gwarancją zachowania działek tam, gdzie są, jest opracowanie planu
przestrzennego zagospodarowania Warszawy, a w tym planie zaznaczenie, że
na terenie obecnych działek przewiduje się "tereny zielone urządzone".
Taka
decyzja nie należy jednak do posłów, ale do dzielnicowych
(opiniujących) i stołecznych (decydujących) radnych. Na spotkaniu obecni
byli przedstawiciele wszystkich warszawskich partii politycznych,
którzy jak jeden mąż zapewniali, że działki były, są i będą, jednak
bardzo szybko zaczęli się spierać, kto jest większym obrońcą ludu
działkowego. Nie wróży to najlepiej...
Dyskusja po wystąpieniach
oficjalnych była bardzo ciekawa, ale przybrała nieoczekiwany obrót, gdy
jeden z mówców zaczął cytować Stary Testament, szczególnie mocno
odwołując się do roli Mojżesza. Sala próbowała go wyklaskać, ale ja go
zrozumiałem - działkowcy są dzisiaj jak Izraelici: z tyłu Trybunał
(faraon), przed nimi termin (Morze Czerwone). Bez Mojżesza ani rusz.
Marek Borowski
Senator warszawsko-PRASKI
źródło: Mieszkaniec.pl