Fundacja Batorego to wielce zasłużona organizacja pozarządowa.
Organizowane przez nią konferencje i debaty cieszą się dużym
powodzeniem, sala zawsze jest pełna. Nie inaczej było dwa tygodnie temu,
gdy tematem dyskusji uczyniono problem korupcji, nepotyzmu i
zawłaszczania państwa. Korupcji
ostatnio jakby trochę mniej, ale nepotyzmu i zawłaszczania, czyli
zatrudniania w instytucjach rządowych i samorządowych krewnych i
"znajomych królika" - wszędzie co niemiara.
Co i raz media podają
kolejne przykłady takich praktyk, ale decydenci sprawiają wrażenie,
jakby się z tym już oswoili. Tymczasem szkody, jakie wyrządza
zatrudnienie po znajomości, a nie według kompetencji - są ogromne.
Przychodzi
do mnie młody człowiek: "Panie senatorze, nie mogę znaleźć pracy, niech
pan pomoże". Oglądam cv - znakomite, więc radzę , aby wystartował w
jakimś konkursie na etat w administracji publicznej. "Z takim cv ma pan
pełne szanse". Ten patrzy na mnie, jak na przybysza z innej planety:
"Ależ ja tam nikogo nie znam, no i jestem bezpartyjny".
W ten właśnie sposób hodujemy sobie młodych frustratów, niechodzących na wybory, a w końcu i emigrujących. Dyskusja
w Fundacji dotyczyła metod przeciwdziałania tej pladze. Nie miejsce tu
na omawianie różnych pomysłów, mogę tylko zapewnić, że sposoby są, wymagają jednak woli politycznej ze strony polityków, zarówno rządzących, jak i opozycyjnych.
na omawianie różnych pomysłów, mogę tylko zapewnić, że sposoby są, wymagają jednak woli politycznej ze strony polityków, zarówno rządzących, jak i opozycyjnych.
Napiszę tylko o jednym z poruszonych w
dyskusji wątków, a mianowicie o skargach obywateli, którzy widząc
nieprawidłowości w funkcjonowaniu "władzy", piszą gdzieś wyżej, licząc na sprawiedliwość. Niestety, rzadko jej doświadczają. Jeden z
dyskutantów, zresztą były prezes NIK, stwierdził sarkastycznie, że
dzieje się tak, bo w administracji obowiązuje 5 zasad rozpatrywania
skarg.
Zasada pierwsza - anonimy nie są rozpatrywane. Oczywiście
tylko wtedy, gdy dotyczą władzy. Bo jeśli obywatela - to skarga
traktowana jest całkiem serio. Zasada druga: skargę odsyła się do
wyjaśnienia temu, kogo ona dotyczy. Bardzo sprytne. Zasada trzecia:
skargi dzielą się tylko na dwie grupy: "bezzasadne" i ..."oczywiście
bezzasadne". Ten podział ułatwia stosowanie zasady czwartej: odpowiedź
na skargę powinna być długa, zawiła i niezrozumiała. W ten sposób unika
się zarzutu, że nie udzielono odpowiedzi. Dla uparciuchów jest zasada
piąta: wniesienie skargi nie powinno pozostać bezkarne. Oczywiście dla
skarżącego, a nie dla tych, co nabroili. Można na przykład nasłać na
niego kontrolę i wykazać, że niby taki uczciwy, taki święty, a w
papierach ma bałagan. Ot, skarżypyta.
Te pięć zasad to nie dowcip, to
częsta praktyka - sam jej niejednokrotnie doświadczyłem. Oczywiście, są
wyjątki. Mam nadzieję, że należą do nich nasi prascy burmistrzowie i
podlegające im instytucje. Ale czy wszystkie i czy zawsze? To już niech
rozsądzą Czytelnicy. A gdyby komuś nie spodobał się mój felieton, to
zawsze może napisać na mnie skargę do marszałka Senatu.
Dla uniknięcia straty czasu najlepiej od razu na adres mojego biura.
Dla uniknięcia straty czasu najlepiej od razu na adres mojego biura.
Marek Borowski
Senator warszawsko-PRASKI
źródło: Mieszkaniec.pl