– Panie Marszałku, do
wyborów parlamentarnych
25 października startuje Pan
z hasłem „Borowski, senator
prawobrzeżnej Warszawy”.
W poprzednich wyborach do
Senatu pańskim hasłem było
„Rozwaga i kompetencja”.
Teraz bardziej Pan stawia na
związek z wyborcami?
– Wychodzę z założenia,
że jako polityka krajowego zna
mnie każdy świadomy wyborca.
Wie jakie mam poglądy,
bo nie unikam wystąpień ani
w parlamencie, ani tych publicznych,
choćby w mediach.
W jednomandatowym okręgu
spełniam jednak podwójną rolę:
jak każdy poseł i senator – pracuję
nad ustawami, zajmuję się
sprawami ogólnopolitycznymi
i ogólnokrajowymi. Ale jestem
też przedstawicielem okręgu,
z którego zostałem wybrany.
Żyję sprawami mieszkańców,
którzy mnie wybrali. Część
spraw załatwiam w dialogu
z władzami lokalnymi, a niektóre
muszę podjąć działając
w Senacie, bo czasami sprawy
lokalne wymagają zmiany prawa
krajowego.
– W mijającej kadencji
„praskie” doświadczenia
doprowadziły do tego,
że był Pan współautorem
dwóch ustaw…
– Tu, na Pradze w szczególny
sposób ujawniły się patologie
związane z reprywatyzacją
budynków i gruntów na
których posadowione są instytucje
publiczne. W 1948 roku
wpisano do rejestrów roszczeniowych
konkretne osoby.
One jednak tych roszczeń nie
zgłaszają, nie robią tego też ich
prawni następcy. Władze miasta
obawiając się jednak, że to
tylko kwestia czasu, budynków
nie remontują, nie podejmują
także decyzji o sprzedaży
mieszkań lokatorom. Wszyscy
na to patrzyli, nie można było
nic zrobić, a budynki niszczały.
W Senacie podjąłem więc
działania zmieniające prawo.
W ustawie został zawarty pomysł,
że jeśli nie ma zgłaszających
się spadkobierców, to
miasto daje ogłoszenia prasowe,
w których określa czas na
zgłoszenie ich a jeśli się nikt
nie zgłosi, to budynek przechodzi
na własność Miasta
i można będzie podejmować
określone czynności prawne
i remontowe.
Ta ustawa ma także zwalczać
powoływanie patologicznych
kuratorów. Oto do sądu
zgłaszał się człowiek, twierdził,
że występuje w imieniu
domniemanych właścicieli kamienic,
pokazywał ogłoszenia
prasowe jakie sam zlecił,
wzywające do zgłaszania się
kolejnych osób z roszczeniami,
żeby majątek nie niszczał,
prosił sąd o ustanowienie go
kuratorem tego majątku. Gdy
taką decyzję otrzymał ̶ dysponował
kamienicą, wyznaczał
sobie pensję, mógł ten
majątek sprzedać, a ten który
kupował, stawał się kolejnym
kuratorem… Rósł łańcuszek
cwaniaków żyjących z braku
rozwiązań prawnych. Na wejście w życie ustawy musimy
jednak jeszcze poczekać, gdyż
na życzenie Prezydenta Komorowskiego
„przygląda” się
jednemu z przepisów Trybunał
Konstytucyjny.
Druga ustawa dotyczy-
ła tzw. czyścicieli kamienic,
przeszła już całą drogę legislacyjną,
weszła więc w życie.
Dotyczyła innego rodzaju patologii:
właściciel otrzymywał
zwrot budynku mieszkalnego.
Zdarzało się, że chciał zmienić
jego charakter, zamieniając
np. na biurowiec, albo na
apartamenty do wynajęcia.
Chciał więc za wszelką cenę
pozbyć się dotychczasowych
lokatorów. Najpierw drastycznie
podnosił czynsz, do
maksymalnych dozwolonych
pułapów. A gdy i to nie pomagało,
to zaczynały się bardziej
wyrafinowane sposoby wykurzania
lokatorów, na przykład
wynajęta firma budowlana
ogłaszała długotrwały remont
instalacji wodnej i grzewczej,
zamurowywała wejścia, robiła
dziury w dachu jako element
przyszłej renowacji itp. Prokuratury
się tym nie zajmowały,
bo nie było jednoznacznego
przepisu prawnego okre-
ślającego tego typu działanie
jako przestępstwo. No więc
przygotowaliśmy w Senacie
ustawę, która definiuje takie
przypadki i je penalizuje.
– Jakie jeszcze doświadczenia
praskie uznałby Pan
za charakterystyczne dla
tego okręgu?
– Od pierwszej kadencji
sejmowej bardzo interesowały
mnie problemy edukacji, aby
była bardziej skuteczna, lepsza,
by młodzi ludzie byli lepiej
wykształceni, by mieli równe
szanse. Od wielu lat są robione
rankingi poziomu nauczania.
W skali warszawskiej osiemnastu
dzielnic, prawobrzeżne:
Targówek, Praga-Północ, Praga-Południe
wypadają poni-
żej średniej, a Praga-Północ
jest wręcz na końcu. Zastanawiałem
się skąd to się bierze?
Odrzucam z punktu dwie najprostsze
odpowiedzi: że tu są
mniej zdolne dzieci i nie dość
dobrzy nauczyciele, bo to po
prostu nieprawda. Moja teza
jest następująca: przyczyn tego
może być wiele, ale nie bagatelizowałbym
opinii, że odpowiadają
za to m.in. warunki
mieszkaniowe i niedobór czasu,
jaki mogą poświęcić dzieciom
rodzice.
Po praskiej stronie Warszawy
wciąż jest wiele mieszkań
o bardzo słabym standardzie
lokalowym, ciasnych,
bez udogodnień. Większe tu
mamy bezrobocie. Żeby było
ciepło, żeby można było się
umyć, trzeba nosić węgiel,
zdarzają się wyłączenia prą-
du, bo instalacja elektryczna
nie wytrzymuje obciążeń.
Słowem, trzeba wykonać
wiele czynności, by jako tako
żyć. A tego czasu tu ludzie
mają i tak mniej, bo proszę
zobaczyć, jak wyglądają warszawskie
mosty w godzinach
szczytu: rano zapchane w kierunku
lewobrzeżnych dzielnic,
po południu ̶ odwrotnie,
do nas. Bo „tam” jeździmy
do pracy. Zatem rodzice mają
mniej czasu na zaopiekowanie
się swoimi dziećmi. A to
już bezpośrednio przekłada
się na poziom nauki: dzieci
są niedopilnowane w odrabianiu
lekcji, rodzice nie mają
czasu (a niekiedy i pieniędzy,
bo bezrobocie tu większe), by
pójść z nimi do kina, do teatru,
wyjechać na urlop.
Łatwo tego wszystkiego
nie zlikwidujemy, ale można
łagodzić skutki. Można zachowywać
się aktywniej: np.
poprawiać wyposażenie szkół,
doposażać świetlice, by dzieci,
czekając na rodziców odrabia-
ły pod fachową opieką lekcje.
Można aktywniej tworzyć zajęcia
dodatkowe. Tu, co logiczne,
powinny być przeznaczane
proporcjonalnie większe środki
finansowe niż w innych szko-
łach, w innych dzielnicach.
Współpracuję z takimi
organizacjami pozarządowymi
jak np. „Serduszko
dla Dzieci”, TPD, „Otwarte
drzwi”, „Ku zmianom”,
„Mierz wysoko”. Mają tak
ważne zadania do spełnienia,
bo zastępują nieobecnych
w domach rodziców, mają
psychologów, korepetytorów
– stale borykają się z problemami
finansowymi. Na koniec
roku nigdy nie wiedzą,
na co będzie ich stać w następnym.
To trzeba zmienić.
– Wiele razy Pan interweniował
u władz samorządowych?
– Wiele. Głównie to oczywiście
sprawy mieszkaniowe,
ale także by dzielnica zadbała
o podwórko, rozsądziła problemy
sąsiedzkie. Jestem w dobrych
stosunkach z władzami
miasta i poszczególnych dzielnic,
nie pojmuję swojej roli
jako dyżurnego krytyka, nie
oflagowuję się. W felietonach
w „Mieszkańcu” zdarza mi się
władze samorządowe krytykować.
Ale widzę, że się starają.
Że nastąpiła zmiana sposobu
myślenia o praskich dzielnicach.
Dotarło wreszcie, że te
dzielnice zachowały unikalny
charakter jaki miała Warszawa,
nim została zburzona w czasie
II wojny światowej i po Powstaniu
Warszawskim. Że ma
wielki potencjał. Dowodem
zmiany tego sposobu myślenia
są inwestycje: wreszcie mamy
tu metro, przed nami bardzo
istotny program rewitalizacji
Pragi-Północ, Kamionka i czę-
ści Targówka, do zagospodarowania
tu u nas będzie 1,5 mld
złotych, rzecz w tym, by wydać
je tak, by zmodernizować
i budynki i ulice: wprowadzić
tu oddech, życie i komfort
przynależny XXI wiekowi.
W tym wszystkim chcę pomóc,
będąc senatorem bardzo
mocno związanym ze swoim
okręgiem wyborczym.
Rozmawiał: toms