Zaskoczyła mnie wiadomość, iż pani
Anna Machalica-Pułtorak oddaje prezesostwo
w Stowarzyszeniu Otwarte Drzwi.
Wiedziałem, że nosiła się z zamiarem
przekazania steru organizacji młodym, ale
– widząc i podziwiając jej energię – nie
sądziłem, że stanie się to już teraz. Gdy
jednak poznałem powody, które skłoniły
ją do przyspieszenia tej decyzji zrozumiałem, że – znając swoją wartość
- właściwie nie mogła postąpić inaczej.
Myślę, że Czytelnikom „Mieszkańca” nie trzeba Otwartych
Drzwi specjalnie przedstawiać. Przypomnę, że powstało w 1995 r.,
a swoje programy adresuje do młodych ludzi zagrożonych wykluczeniem
społecznym – bezdomnych, bezrobotnych, niepełnosprawnych,
nie uczących się, biednych, pochodzących z dysfunkcyjnych
rodzin, wychowanków domów dziecka. Z pomocy Stowarzyszenia
skorzystało w minionych latach z sukcesem ponad 30 tys. osób.
Bezdomni znaleźli swój dom, bezrobotni pracę, niepełnosprawni
– miejsce w społeczeństwie, a wszyscy – poczucie własnej wartości,
przyjaciół i szacunek. Ogromna w tym zasługa pani Anny.
Nie można powiedzieć, że jej pasja nie była doceniana. Stowarzyszenie,
którego do tej pory była twarzą, cieszy się opinią organizacji
innowacyjnej, poszukującej wciąż nowych rozwiązań. Otrzymało
szereg prestiżowych nagród i wyróżnień, w tym nagrodę specjalną
Ministra Pracy i Polityki Społecznej, tytuł Dobrej Praktyki PFRON,
wyróżnienie w konkursie na Inicjatywę Obywatelską Pro Publico
Bono. Nie przeszkadzało to jednak urzędnikom rzucać mu od czasu
do czasu przysłowiowe kłody pod nogi, w związku z czym często
proste na pozór sprawy urastały do rangi wielkich problemów.
Pani Anny długo to nie zrażało. Kłopoty mobilizowały, a największą
nagrodą była satysfakcja z pracy. W końcu jednak postanowiła
powiedzieć: dość. Czarę goryczy przepełniły ostatnie wydarzenia.
Najpierw z czysto biurokratycznych względów Otwartym Drzwiom
odmówiono dotacji. Po interwencjach PFRON przyznał się do błę-
du i nawet przeprosił, ale równocześnie pojawiły się zarzuty wobec
Zakładu Aktywności Zawodowej osób niepełnosprawnych pod
nazwą Galeria „Apteka Sztuki”. Z powodu przekroczenia wskaźnika
zatrudnienia personelu w stosunku do osób niepełnosprawnych
o 1,7%(sic!), cofnięta została koncesja na jego prowadzenie. Do
urzędników nie przemawiały wyjaśnienia, że w trakcie urlopu macierzyńskiego
i wychowawczego pracownicy zatrudniona została osoba
na zastępstwo. W procedurach odwoławczych wszystkie instancje
podtrzymały niekorzystną dla Stowarzyszenia decyzję, mimo że taki
wskaźnik nie obowiązuje w innych budżetowych instytucjach. Uda-
ło się uzyskać tylko tyle, że „Apteka Sztuki” jest nadal prowadzona,
do zwrotu pozostaje jednak 1 mln zł długu i jej przyszłość - mimo iż
legitymuje się najwyższą efektywnością zatrudnienia wśród wszystkich
takich zakładów w Polsce! ̶ wciąż jest zagrożona.
Trudno się dziwić Pani Ani, że nie może się z tym wszystkim pogodzić.
„Po 20 latach pracy(…) okazało się, że cały dorobek stracił
rację bytu. Niebyt, czarna dziura, co jeszcze? A faktycznie przecież,
realnie, udało nam się stworzyć nowy model skutecznego wspierania
osób niepełnosprawnych i przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu”
– pisze w liście pożegnalnym.
Miałem okazję współpracować z panią Anną przy różnych jej
inicjatywach, dlatego chciałem Jej serdecznie podziękować za dzia-
łalność w Stowarzyszeniu w imieniu własnym oraz tysięcy ludzi,
którym pomogła. Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych. Ale są
tacy, których zastąpić jest niezwykle trudno. Gdy wokół tyle przykładów
obojętności, tacy społecznicy, jak Pani Machalica-Pułtorak,
przywracają wiarę w człowieka. Cieszę się, że Pani Ania nie rozstaje
się ze Stowarzyszeniem do końca i jako Honorowy Prezes będzie
wspierała nowe kierownictwo swoimi radami i doświadczeniem.
Senator warszawsko - PRASKI
źródło: www.Mieszkaniec.pl