Z badań wynika, że Polaków cechuje wysoki poziom
wrogości wobec mniejszości. Co i raz spotykamy się z przykładami
homofobii, rośnie islamofobia i rasizm, utrzymuje się seksizm i
antysemityzm, coraz częściej dochodzi do aktów przemocy wobec
nielicznych u nas Romów, uchodźców, Afrykańczyków.
Wziąłem udział w debacie na ten temat zorganizowanej przez
Fundację im. Stefana Batorego. Paneliści reprezentujący różne grupy
mniejszości, zostali zapytani o to, jakie są źródła dyskryminacji
"Innych", jakie działania mogą osłabiać homofobię, rasizm, islamofobię,
niechęć do imigrantów, ludzi biednych czy bezdomnych, co mogą zrobić
obywatele, żeby przeciwstawić się aktom nienawiści, jaka jest rola
mediów. Główny i najważniejszy wniosek z debaty był taki, że tolerancji trzeba się uczyć od małego. Podstawową sprawą jest więc edukacja. Najpierw
przedszkolna, potem szkolna, która pokaże, że ludzie są różni i są na
świecie miejsca, w których to my bylibyśmy ci "Inni", co nie znaczy
gorsi, gdyby nas tam przeniesiono. A co z tymi, którzy już nauczyli się nietolerancji i
nienawiści? Tymi, dla których Romowie to wyłącznie obiboki i złodzieje,
muzułmanie - terroryści, a geje i lesbijki - dewianci zagrażający
zdrowemu społeczeństwu? Tu jest niestety gorzej, ponieważ ta nauka wciąż
trwa. Do upowszechniania i podsycania wrogich postaw przyczyniają się
media, zwłaszcza elektroniczne, które prześcigają się w poszukiwaniu
sensacji. Jednostkowe fakty, np. to, że pewien mężczyzna w Hiszpanii
domagał się, by w szkole, do której uczęszczają jego dzieci, nie
podawano wieprzowiny, są generalizowane. Budowana jest atmosfera
zagrożenia (muzułmanie zabronią nam jeść wieprzowiny), która przenosi
się na ulice. Jakiś obcokrajowiec zostaje zelżony i pobity. Inni są
prześladowani z powodu zamachu w Bostonie. Na prywatne media nie ma rady, ale publiczne mogłyby
postawić tamę tym zjawiskom, pod warunkiem, że dochody z reklam nie
będą, jak jest teraz, głównym źródłem ich finansowania. Dopóki to się
nie zmieni, trudno oczekiwać, by nadawały poważne programy
popularnonaukowe czy filmy dokumentalne, z których można by się
dowiedzieć czegoś więcej o świecie niż plotek o artystach, sportowcach
itp. Oddzielnym problemem jest Internet, gdzie mowa
nienawiści szczególnie się pleni i niektórym ludziom puszczają wszelkie
hamulce, ale tu można sprawić, by nie była ona bezkarna. Udaje się to w
Białymstoku. Tamtejszy Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i
Ksenofobicznych regularnie składa doniesienia do prokuratury na osoby,
które dają w sieci wyraz swojej wrogości i uprzedzeniom, dzięki czemu o
70% ograniczono w lokalnych mediach i Internecie mowę nienawiści.
Działacze tej organizacji usuwają też znaki nienawiści z murów i
współpracują ze szkołami. Pozostaje jeszcze Kościół. Wielu duszpasterzy
podobnie jak dziennikarze, nakręca spiralę nienawiści, ale tu nic nie
poradzimy. Można tylko mieć nadzieję, że Kościół sam się z tym problemem
upora, choć na razie ci księża, którzy z tym zjawiskiem walczą, nie
mają w Kościele lekko. Jest takie pojęcie, w Polsce często wyśmiewane,
poprawności politycznej. To nie jest neocenzura, czy nowomowa, jak
głoszą piewcy mowy nienawiści. To po prostu kwestia grzeczności. Tak jak
uczymy się zachowania przy stole, tego, że mięso je się nożem i
widelcem, a nie palcami, chociaż tak może byłoby wygodniej, tak też nie
możemy obrażać innych ludzi, wyrażać się o nich z pogardą, dlatego, że
są "Inni". W Stanach Zjednoczonych udało się wprowadzić takie zasady do
życia publicznego i ludzie, którzy ich nie przestrzegają są wykluczani z
towarzystwa, nie występują w mediach. U nas - przeciwnie. Są dla mediów
łakomym kąskiem. Podsumowując: nie jesteśmy, niestety, tak
tolerancyjni i uprzejmi wobec "Innych" (i siebie samych!), jak chętnie o
sobie mówimy. Dobrze więc, że są ludzie i organizacje, które nam to
uświadamiają. Chorobę łatwiej wyleczyć, gdy pacjent rozumie jej naturę.
Marek Borowski
Senator warszawsko - PRASKI
źródło: www.tutargowek.pl
Senator warszawsko - PRASKI
źródło: www.tutargowek.pl