Jeszcze tylko 12 lat i historia warszawskiego metra
sięgnie 100 lat, bowiem pierwsze plany opracowano w 1925 r. Nie szło nam
jednak najlepiej, bo pierwszy raz metrem warszawiacy pojechali dopiero
70 lat później.
To wyjątkowo pechowa inwestycja. Najpierw wybuchła wojna,
potem, w latach 50. zaczęto kopać, ale zabrakło pieniędzy, następnie,
choć pieniędzy nadal nie było, w 1983 r. podjęto decyzję, aby budować
metro bez pieniędzy. Ta śmiała decyzja miała przynieść nam rozgłos
światowy - i przyniosła, bowiem 23-kilometrowy odcinek budowaliśmy przez
25 lat, czyli mniej więcej dwa i pół metra dziennie.
Do budowy drugiej linii przystąpiliśmy z zapałem, ale już
na początku pech dał znów o sobie znać. Olbrzymie tarcze do drążenia
tunelu przez wiele miesięcy stanowiły obiekt turystyczny, bo jakieś
fatum nie pozwoliło w terminie ulokować ich w wykopie i puścić w ruch.
Kiedy to się wreszcie udało, ruszyły z kopyta i drążyły nawet po 20
metrów dziennie. Niestety! Gdy wydawało się, że nasz lud warszawski,
zmaltretowany licznymi nieudanymi powstaniami, upokorzony prezentem w
postaci Pałacu Kultury i Nauki i ośmieszony stadionowym dachem, który
nie zamyka się, gdy deszcz pada, wreszcie będzie miał jakąś satysfakcję -
tąpnęło pod Wisłostradą (kurzawka) i pod budynkami mieszkalnymi na
Świętokrzyskiej (osiadł grunt).
Nieliczni tylko malkontenci pytali, czy nie można
było tego uniknąć, czy przeprowadzono prawidłowo wszystkie niezbędne
badania geologiczne itp. Takie ptaki-pytaki. Co do mnie, to chociażem
polityk, odważnie stwierdzam - w przeciwieństwie do licznych moich
kolegów, którzy znają się na wszystkim - że się na kurzawkach nie znam i
sporu rozsądzić nie potrafię. Ostatnio wpadła mi jednak w ręce pewna
broszurka, która choć wiekowa, zawiera bardzo aktualne treści. Jest to
mianowicie "Geologia Warszawy", wydana w 1937 r. przez Zarząd Miejski w
m.st. Warszawie, autorstwa dr Zb. Sujkowskiego i dr St. Różyckiego.
Opracowanie to powstało na zlecenie prezydenta Starzyńskiego i miało na
celu udzielenie odpowiedzi na pytanie, jak najlepiej budować w
Warszawie... metro! Naukowcy przeprowadzili szczegółowe badania terenu,
wyniki zawarli we wspomnianej broszurze. Dużo tam fachowych określeń i
kolorowych map, zacytuję więc tylko wnioski:
"Jest tylko jeden poziom dobrym materiałem dla budowy
kolei podziemnej. Tym materiałem są tzw. iły poznańskie. Jest to seria
zupełnie nieprzepuszczalna dla wody, pozwala na szybkie prowadzenie
robót. Podczas całych robót unika się walki z wodą. Iły poznańskie leżą
jednak głęboko, co zwiększa trudności i koszty urządzenia stacji, ale
tylko te iły całkowicie nadają się do budowy tuneli". Jeśli natomiast
będzie się kopać wyżej, w tzw. warstwach dyluwialnych, to - piszą
przedwojenni geolodzy - "będzie to powodowało trudności z kurzawkami
oraz z warstwami osiadającymi po odwodnieniu."
Tunel II linii metra drążony jest na głębokości 19
metrów, ale czy są to już iły poznańskie, czy jeszcze warstwy dyluwialne
- nie wiem. Na pewno jednak ktoś wie i może zechce nas oświecić.
Marek Borowski
Senator warszawsko-PRASKI
źródło: gazetaecho.pl