czwartek, 26 września 2013

MIESZKANIEC: Czy dochowamy się polskich tamadów?

Zapomnieliśmy już wprawdzie o wakacjach, znowu pochłonęły nas problemy dnia codziennego, demonstracje związkowców, referendum, polityczne roszady, czy po prostu korki na jezdniach. Pozwolą Państwo, że ja jednak powrócę na chwilę do letnich wrażeń. W tym roku krótki urlop spędziłem w Gruzji, kraju niedawno odkrytym dla polskich biur podróży. Nie zamierzam oczywiście opowiadać o Batumi, Kaukazie czy zabytkach - w tym są ode mnie lepsi inni podróżnicy. Chciałbym natomiast powiedzieć coś o... winie, a ściślej o toastach, które - jak powszechnie wiadomo - w Gruzji są aforyzmami i rodzajem sztuki retorycznej, a zatem częścią kultury tego kraju. Polskie toasty na tle gruzińskich to czwarta liga. "Na zdrowie!", "No to siup" (ewentualnie z samokrytycznym dodatkiem "w ten głupi dziób"), "Nasze kawalerskie!", "No to bęc", "Zdrowie wasze w gardło nasze" - to prawie wszystko. Na tym tle niezwykłą wręcz inwencją wyróżniają się takie toasty, jak "Za błędy na górze" (dzięki Rynkowskiemu), czy "Tak młodo się już nie spotkamy" (chyba najbardziej inteligentny z naszych toastów). Tymczasem dla Gruzinów picie bez inteligentnego, zabawnego czy przewrotnego toastu - za które odpowiedzialny jest tzw. tamada - to po prostu pijaństwo. Weźmy np. taki: "Była noc. Księżyc i cisza. On i Ona. On powiedział: - Tak? Ona powiedziała: - Nie. Minęły lata. I znów noc, księżyc i cisza. On i Ona. Ona powiedziała: - Tak? On powiedział: - Nie. I znów minęły lata. On powiedział: - Tak? Ona odpowiedziała: - Tak! Cóż, kiedy lata już były nie te...Wypijmy za to, byśmy wszystko w życiu robili w porę!"
A oto przykład toastu nieco przewrotnego: "Żmija na grzbiecie żółwia przepływała przez rzekę. Żmija pomyślała: ugryzłabym, ale mnie zrzuci. Żółw pomyślał: zrzuciłbym ją, ale ugryzie. Wypijmy za wzajemne zaufanie!"
A teraz przejdźmy do wesela. Czego życzymy w Polsce młodej parze? "Stu lat życia w szczęściu!", "Wielu radosnych dni razem!" - takie i i temu podobne toasty dominują w naszych salach weselnych. Gruzin czymś tak banalnym się nie splami i wznosząc kielich wina powie: "Bądźcie razem tak długo, aż ryba znienawidzi wodę!". Niby to samo, a przecież jakże inaczej.
Przejdźmy teraz do ulubionego toastu polskich mężczyzn, czyli do: "Zdrowie pięknych pań!". Toast ten, pozornie niewinny, natychmiast wywołuje serię seksistowskich uzupełnień, np.: "...ale najpierw gospodyni domu" (w wersji á la Kiepski: "ale najpierw mojej starej"), pojawiają się pytania: "A mają przyjść?", wreszcie sam wznoszący toast nie daje się wyprzedzić i od razu wali: "Zdrowie pięknych pań i tu obecnych". Seksistowskie zachowania są w Gruzji zapewne bardziej ugruntowane niż w Polsce, są więc i w toastach, ale jakże lekko jest to podane. Oto przykład: "Jest wśród nas wiele pań. Chciałbym im powiedzieć, że kobieta dla mężczyzny jest jak kotwica dla okrętu. Wypijmy zatem za krążownik "Aurora", który miał aż cztery kotwice!"
Zwykłe, neutralne "Zdrowie pań" także nabiera w Gruzji głębszego znaczenia i jest dla kobiet zdecydowanie milsze: "Jakie są fazy życia kobiety? Jest ich siedem: niemowlę, dziewczynka, podlotek, młoda dziewczyna, młoda kobieta, młoda kobieta, młoda kobieta. Wypijmy za nasze zawsze młode panie!". Panowie - proponuję rozszerzyć repertuar!
A na koniec, zamiast naszego lakonicznego "Zdrowie gości!", proponuję coś znacznie lepszego: "Jeśli w smutku wspierają was przyjaciele, to zostaje z niego tylko połowa. Jeżeli przyjaciele się z wami radują, to ta radość staje się podwójna. Proponuję zatem toast za przyjaciół, którzy się tutaj zebrali, aby dzielić z nami smutki i mnożyć radości!". Dużo pracy jeszcze przed nami, ale przecież Polak potrafi. Pod warunkiem, że się przyłoży.

 Marek Borowski
Senator warszawsko - PRASKI
źródło: www.Mieszkaniec.pl